Masa ciała: -30 kg
Tkanka tłuszczowa: -13%
Obwód w talii: -28 cm
Przed metamorfozą:
Po metamorfozie:
Od dziecka uwielbiałam jeść. Wszystkie wzloty i upadki przejadałam, a niestety moje ciało nie radziło sobie z nadmiarem pożywienia. Od 8 lat walczyłam z dużą nadwagą. Całodniowe niejedzenie i nadrabianie wieczorem bo głód był wilczy nie było dobrym pomysłem. Bycie grubasem to nic fajnego. Człowiek szybko się męczy, poci, nie ma ochoty na integrację i życie towarzyskie. Wiecznie ubrana na czarno bo „czarny wyszczupla” z humorem tak samo czarnym jak strój. Wizytę u dietetyczki wymusiło na mnie zdrowie. Wysoki puls powodował olbrzymie migreny z aurą oczną. Jest to swojego rodzaju chwilowa ślepota. Diagnoza lekarza „Pani Sandro musimy schudnąć”. I tak oto trafiłam do Małgosi.
Początki nie są łatwe. Jest to walka z własną głową aby nie jeść rzeczy „zakazanych”. Aby wdrożyć dietę zrezygnowałam z imprez rodzinnych, ograniczyłam spotkania „przy stole”, robiłam wszystko aby sięgać tylko do swojego pudełeczka z żywieniem i nie kusić losu. Bardzo ważne jest wsparcie najbliższych. Bez tego byłoby jeszcze trudniej. Wdrożenie regularności i wieczne gotowanie z czasem było łatwiejsze. Waga kuchenna stała się najlepszym przyjacielem, który z czasem przestaje być potrzebny bo wiadomo w jakiej szklance ile się mieści danego jedzonka.
Małgosi przepisy są proste do wykonania. Składniki niewyszukane i ogólnodostępne. Dla mnie to zbawienie, ponieważ większość dnia spędzam w pracy. Teraz gdy już mam swój rytm wymówka „nie mam kiedy zjeść” wydaje się prozaiczna. Ile zajmuje nam zjedzenie gotowego jedzenia? Nawet nie 5 minut. Dla chcącego nic trudnego. Z biegiem czasu, który i tak musi minąć (tak mówi Małgosia ) motywacja pozwalała zacząć dietę, a nawyk pozwolił w niej wytrwać. Wyrobić sobie nawyk zdrowego i systematycznego jedzenia wymaga starań i samodyscypliny. Jednak rezultaty są największą motywacją i napędem wytrwania. Małgosia obiecywała nowe samopoczucie, nowe spojrzenie na świat, nowe ubrania i lepsze ja. Nie kłamała. Pracujemy ze sobą rok czasu. Jest mnie mniej 30 kg. Wyobrazić sobie 30 kg cukru do przeniesienia w worku nie jestem w stanie , przecież tego bym nie uniosła- a nosiłam tyle na sobie. Nie powiem, że było łatwo ale na pewno było WARTO! Nie powiedziałyśmy jeszcze ostatniego słowa i idziemy dalej !
Teraz jem kolorowo, zdrowo, biorę pod uwagę sezonowe owoce i warzywa. Rozwinęłam się kulinarnie a i niektórzy pytają o radę. Zmęczenie minęło, regularne picie wody pozytywnie wpłynęło na ciało i skórę. Chwilami sama siebie nie poznaje. Nowa Ja!!
Teorie wdrożyłam w życie ale mimo wszystko sobie nie ufam! Małgosi jak najbardziej! Wystarczy trzymać się jej diety! Krok po kroku pokonując trudności, które z czasem miną. Po czasie inne rzeczy przestały kusić, metabolizm pokazał że jednak funkcjonuje prawidłowo tylko trzeba było ułatwić mu drogę. Na imprezy okolicznościowe chodziłam z własnym pudełkiem. To nie wstyd walczyć o swoje zdrowie i swoje ja.
Chwile załamania są zawsze. Wtedy oglądam zdjęcia z przed metamorfozy! To największa nauczka. Zdrowie mamy tylko jedno. Warto o nie dbać!
Teraz mogę tylko zachęcać do walki o swoją osobowość. Zachęcić do uwolnienia siebie z krat własnego ciała. Wszystko jest w głowie i prawidłowej diecie. Trzymamy los we własnych rękach.
Sandra